….. zawitały do mych drzwi :)))) I pomimo tego, że dzień taki pochmurny i za oknem szaro, chodzą mi dziś po głowie słowa piosenki Anity Lipnickiej:
Już od dłuższego czasu marzyłam o swojej własnej maszynie do szycia. Mimo, że żadna ze mnie krawcowa, stwierdziłam że dobrze byłoby ją mieć, choćby do ozdabiania kartek a w przyszłości, może jeszcze do czegoś innego się przyda, bo ufam że nagle nauczę się chociażby podstaw szycia, uf uf ;)))
No i tak oto mój ukochany chrzestny obdarował mnie takim oto cudeńkiem Łucznikiem Lidią (które oczywiście sama sobie wybrałam :)))
Co do maszynki Big Shot, jest ona również prezentem, ale tym razem od mojego Ukochanego. To taki zaległy prezent lipcowo urodzinowy :))))
BS był na mojej liście życzeń już od marca, kiedy to rozpoczynałam swoje przygody w świecie karteczek i innych tworów. Wtedy jednak mało jeszcze wiedziałam, przez co zdecydowałam się na kupno maszynki Joy, z racji tego np. że posiada ona płytki w formacie A4. Na dzień dzisiejszy maszynka jest troszeczkę przerobiona, ponieważ z takiej na korbkę, Ukochany zrobił z niej automacik, przypominający maszynkę Vagabondową ;))) Joy służył i służy mi cudnie od samego początku i jestem z niego bardzo zadowolona. Gdyby nie to, że nie wchodzą do niej wykrojniki Sizzixa typu Bigz (te wysokie), maszynka Joy byłaby zapewne ogromną konkurencją dla firmy Sizzix i Cuttlebug. Szkoda że producenci o tym nie pomyśleli. Było to dla mnie naprawdę wielkie rozczarowanie, bo nie znając się, kupiłam w marcu również kilka tych Bigz’owych wykrojników…. Poczekały sobie one na dnie szuflady aż do dnia dzisiejszego, kiedy to prawie skaczę z radości, że i ja mogę posiadać tą czarno różową piękność :))))
Miałam cudowny poranek ale czas płynie nieubłaganie a praca czeka, więc z całego serduszka życzę i Wam miłego dnia/popołudnia, i abyście pamiętały, że „wszystko się może zdarzyć…” :)))))



